Woda była już zimna.
Żyletka w dłoni.
" Jak się pociąć?" Wpisała w wyszukiwarkę.
" Do tego nie ma poradników. Robisz to intuicyjnie" przeczytała.
Jej życie było do dupy.
Była tego pewna.
Kiedy prawie przyłożyła żyletkę do skóry, poczuła czyjąś obecność.
Olała to jednak i wróciła do swoich spraw.
Bała się.
Jej mózg wyczuwał zagrożenie.
Ale przecież robiła to już. Nożyczki, wykałaczka, cyrkiel.
Żyletka to nowy rozdział.
- Jesteś tego pewna? - Zapytał niski głos obok niej.
Odwróciła głowę.
Obok niej, na krześle siedziała zakapturzona postać. Nie było widać nóg a o umywalkę była oparta kosa.
- K... Kim jesteś? - spytała, chociaż znała odpowiedź.
- Jestem tym, co nieuniknione. Jestem strachem i radością, rozstaniem i miłością, losem złym i dobrym, a mówią mi Żniwiarz dusz.
- Co... Co ty do diabła robisz w mojej łazience?! Przecież ty przychodzisz na sam koniec!
- A skąd wiesz, że to nie twój koniec?
- Co?? - Wbrew pozorom, wcale nie bała się śmierci - W dupie ci się poprzewracało? Młoda jestem, nigdzie się nie wybieram.
- Jesteś pierwszą osobą, która nie boi się mnie.
- A to dlatego? I w sumie, po co się fatygowałeś?
- Czy nie uważasz , że to co robisz, jest zbyt samolubne? Zbyt głupie?
- To moja sprawa co robię, nieprawdaż? - Zapytała zuchwale.
- Czy ty jesteś ślepa? Ludzie mieszkają na ulicach, nie mają co jeść, w co ubrać dzieci. Twoi rodzice ciężko pracują na to, co masz. Choćby na tą cholerną żyletkę, którą chcesz się pociąć! Najdziwniejsze jest to, że robisz to dla tego, że nie jest dokońca tak, jak chcesz. Że nie zakochał się w tobie, ten, konkretny chłopak? Że koleżanka powiedziała ci prawdę? I na co ci to? Udajesz kogoś, kim nie jesteś. Uwierz, przed śmiercią ludzie żałują. Czego? Wielu rzeczy. A ty? A ty dalej masz na sobie maskę! Dalej grasz. Ale nie dla mnie. Grasz przeciw sobie. Zastanów się nad tym, co robisz. Bo jeśli nie teraz, to kiedy będziesz się bać? Jak wrócę. A kiedy wrócę? To zależy od ciebie.
- Jak ode mnie?
- Od twojego postępowania. Tak po prostu. Nie masz już po co udawać. Robisz przykrość wszystkim wokół ciebie. I może to po nich przyjdę a nie po ciebie...
Zniknął.
Ona wpatrywała się chwilę w miejsce, w którym siedział.
Odłożyła żyletkę i pozwoliła łzom płynąć.
Wyszła z wanny, ubrała się i wyszła z łazienki.
Wcześniej wypuściła wodę.
Pozbyła się jej i swojej maski.
Podeszła do rodziców i rzuciła się im w ramiona.
Nie pytali.
Tylko tulili swoją szesnastoletnią córkę jakby była wszystkim, co im zostało.
A ona przepraszała.
Bo z miłości można wiele ~ Mlle Alice.
Lubię złych ludzi w kapturkach :3
RépondreSupprimerTy? Zawsze ^^
SupprimerTy? Zawsze ^^
SupprimerPropsy za samą treść i przesłanie. Genialnie opisane. Cieszę się, że jest blog, w którym ktoś opisuje takie aspekty. Zostanę tu na dłużej z pewnością...
RépondreSupprimerJuż nie będę narzekać na multum akapitów. Raz wystarczy XD (w sumie jest w tym pewna oryginalność, jak tak dłużej się zastanowić)
Widzę tu pewną żeczywistość. I niestety moją.
RépondreSupprimer