Przechadzając się po osiedlu mijała takie same domy, miliony świateł i wszystko to tak blisko a niby daleko.
Mama zawsze ją uczyła, że trzeba iść przez życie z podniesioną głową i nigdy się nie poddawać. Tylko zapomniała powiedzieć, jak być konsekwentym.
Wiele razy zastanawiała się, jakby to bylo się do niej przytulić, porozmawiać i pamiętać.
Dziadkowie niby pokazywali jej zdjęcia. Z chwilą kiedy i oni ją opuścili trafiła do bidula, potem rodzina zastępcza. I tak o to wylądowała w Stanie Teksas, na tym osiedlu.
Niemogła nawet odwiedzić jej grobu bo był za daleko... w Polsce. Tam gdzie człowiek, który ją zabił. Tam gdzie ten, który nie ma już prawa nazywać się jej ojcem.
Słuchała też historii o tym, w jaki sposób przeżyła. Było to prawie szesnaście lat temu, na klifach nad morzem.
Miała spaść, umrzeć i być z mamą. Jednak zaplątała się w chustę, którą była owinięta, a ta zaś zaczepiła się o gałąź.
Znalazła ją policja parę godzin później i w ciężkim stanie zawiozła do szpitala.
To niby był cód, ale dla niej - przekleństwo.
Jej obecni "rodzice" byli mili, jednak ona nie potrafiła przyjąć ich miłości. Nie była już w stanie. On jej nie zabił, ale zostawił dziurę w sercu. Na tyle głęboką, że nie do wypełnienia.
Bała się swoich własnych planów i była prawie pewna, że się nie powiodą. Za bardzo bała się śmierci. Mimo wszystko...
Męczył ją każdy dzień. Czuła jak jej serce znika, zostaje zżarte przez dziurę.
Jednak co mogła zrobić?
Zamknęli go ale miał wyjść za parę dni...
Stwierdzili, że był niepoczytalny podczas popełniania czynu i dali mu 15 lat.
Miał wyjść w jej szesnaste urodziny.
Podjęła decyzję.
Weszła do domu bez słowa i poszła do pokoju.
Opisała wszystko, ze szczegółami.
Spakowała parę rzeczy do plecaka.
Jak dojedzie jakimś cudem na lotnisko, będzie już pełnoletnia. Wróci tam, zabije gnoja, zapali znicz na grobie matki, a potem położy się obok niej. Na zawsze.
Zerknęła na pozostawioną kartkę i dopisała:
"I'm not afraid. They can read all about it.
Karina" ~ Mlle Alice.
Mama zawsze ją uczyła, że trzeba iść przez życie z podniesioną głową i nigdy się nie poddawać. Tylko zapomniała powiedzieć, jak być konsekwentym.
Wiele razy zastanawiała się, jakby to bylo się do niej przytulić, porozmawiać i pamiętać.
Dziadkowie niby pokazywali jej zdjęcia. Z chwilą kiedy i oni ją opuścili trafiła do bidula, potem rodzina zastępcza. I tak o to wylądowała w Stanie Teksas, na tym osiedlu.
Niemogła nawet odwiedzić jej grobu bo był za daleko... w Polsce. Tam gdzie człowiek, który ją zabił. Tam gdzie ten, który nie ma już prawa nazywać się jej ojcem.
Słuchała też historii o tym, w jaki sposób przeżyła. Było to prawie szesnaście lat temu, na klifach nad morzem.
Miała spaść, umrzeć i być z mamą. Jednak zaplątała się w chustę, którą była owinięta, a ta zaś zaczepiła się o gałąź.
Znalazła ją policja parę godzin później i w ciężkim stanie zawiozła do szpitala.
To niby był cód, ale dla niej - przekleństwo.
Jej obecni "rodzice" byli mili, jednak ona nie potrafiła przyjąć ich miłości. Nie była już w stanie. On jej nie zabił, ale zostawił dziurę w sercu. Na tyle głęboką, że nie do wypełnienia.
Bała się swoich własnych planów i była prawie pewna, że się nie powiodą. Za bardzo bała się śmierci. Mimo wszystko...
Męczył ją każdy dzień. Czuła jak jej serce znika, zostaje zżarte przez dziurę.
Jednak co mogła zrobić?
Zamknęli go ale miał wyjść za parę dni...
Stwierdzili, że był niepoczytalny podczas popełniania czynu i dali mu 15 lat.
Miał wyjść w jej szesnaste urodziny.
Podjęła decyzję.
Weszła do domu bez słowa i poszła do pokoju.
Opisała wszystko, ze szczegółami.
Spakowała parę rzeczy do plecaka.
Jak dojedzie jakimś cudem na lotnisko, będzie już pełnoletnia. Wróci tam, zabije gnoja, zapali znicz na grobie matki, a potem położy się obok niej. Na zawsze.
Zerknęła na pozostawioną kartkę i dopisała:
"I'm not afraid. They can read all about it.
Karina" ~ Mlle Alice.