samedi 27 février 2016

"Może być za późno..."

Czy ktokolwiek wie, co tak naprawdę oznacza potrzeba przynależności?
Zwłaszcza jeśli chodzi o przyjaciół drugiej połówki...
Nikt, kto tego nie przeżył, nie ma prawa o tym mówić. Nie ma prawa myśleć, że wie o co chodzi.
Byłam z nim dopiero od kilku tygodni i nie byłam w stanie domyślać się kim tak naprawdę jest.
Luka, blondyn, niebieskie oczy i blada cera. Taki gangster. W moim wieku jest to bardzo modne i u mnie w szkole nikt się nie dziwił temu związkowi. No z wyjątkiem tych zazdrosnych, pustych lasek.
Wiedziałam, że palił fajki i, że zdarzało mu się wypić troszkę więcej, ale niespecjalnie mi to przeszkadzało. Sama chciałam być jak on. Gdyby nie krótko trzymający mnie rodzice, pewnie dawno chodziłabym z nimi na imprezy.  Dopiero teraz wiem, jakie to było głupie!
Tamtego dnia postanowiłam sprzeciwić się rodzicom i poszłam z Luką i jego kumplami za szkołę.
Miało być tylko trochę wódki i fajek - nic szczególnego.  Ale okazało się, że mój chłopak chciał mnie przetestować i kazał załatwić towar Daren'owi, drugiemu najlepszemu kumplowi.
Co ja mogłam?
Fakt, mogłam się sprzeciwić, ale chciałam nadal być jego dziewczyną.
Zack, najlepszy kumpel Luk'i, pokazał mi co i jak.
On był inny i w dalszym ciągu nie rozumiem, dlaczego oni się kumplowali.
Zack był wysokim brunetem z grzywką i brązowymi oczami. To taki typ człowieka, który średnio lubi kłopoty.  Więc co on tam robił?!
Dopiero po trzech wdechach poczułam coś jakby łaskotki w brzuchu i nabrałam dziwnej ochoty do wybuchnięcia głupim śmiechem. Nie tylko ja miałam ten problem.
Już po paru sekundach wszyscy wręcz leżeliśmy ze śmiechu.
Wtedy dotarły do mnie dwie bardzo niepokojące rzeczy:
- Właśnie spróbowałam maryśki
- Nie kocham Luk'i.  Zrobiłam to dla Zack'a.
Na razie jednak średnio mnie to interesowało.
Moja głowa była pusta. Myśli same mnie omijały. Mogłam tylko stać tam z nimi i się śmiać...

Następnego dnia, mieliśmy spotkać się za szkołą, więc tam się udałam.
Czekał tylko Zack.
- Cześć.
- Cześć. Jak tam po pierwszym jaraniu? - Zapytał z uśmiechem.
- Bardzo dobrze wbrew pozorom.
- Tak właściwie, to dlaczego to zrobiłaś?
- O to samo mogę zapytać.  Dlaczego tu jesteś? Nie wyglądasz na takiego jak oni.
- Bo nie jestem jak oni. Jestem tu tylko... Tylko dlatego, żeby cię zobaczyć.
Nie miałam pojęcia jakim cudem zaczęliśmy się całować, ale była to najprzyjemniejsza rzecz, jaką do tej pory robiłam. Czulam jego ręce błądzące po całym ciele.
- Ej co tu się do k***y nędzy dzieje?! - Luka.
Odskoczyliśmy od siebie natychmiast. Jednak za późno...
Luk'a rzucił się na Zack'a, a ja, nie mogłam nic zrobić.
Widziałam jak on próbuje się bronić, jednak nie miał fizycznie szans. Krzyczałam, inni krzyczeli. To nie pomagało.
W pewnym momencie zobaczyłam głowę Zacka'a upadajacą na kamień. Wszystko zamarło. Włącznie ze mną.
- No. Zdrajca pokonany. Idziesz? - Zapytał mnie, otrzepując ręce, jak gdyby nigdy nic.
- Wal się - wysyczałam przez zaciśnięte zęby.
On tylko wzruszył ramionami, wziął kumpli i poszedł.
Podbiegłam do Zack'a.
Uklęknęłam przy nim i nie myśląc o  rosnącej plamie krwi, wzięłam jego głowę na kolana.
- Oddychaj, zaraz wezwę pogotowie. Spokojnie... - mówiłam niby do niego, ale jednak do siebie. Nie miało to większego sensu, ale chciałam go uspokoić. Nie. To siebie chciałam uspokoić.
- Ellen... - przerwał mi cicho - Nie wzywaj pogotowia. Zawołaj nauczycieli. Powiedz im jak było. I pamiętaj o jednym... Kocham Cię.


Tak brzmiały ostatnie słowa Zack'a. To one utkwiły mi w pamięci najbardziej.
Wtedy zrozumiałam, że o uczuciach trzeba mówić, bo potem może być za późno.
- Amen - szepnęłam i ruszyłam w kierunku wyjścia ze cmentarza ~ Mille Alice.

Aucun commentaire:

Enregistrer un commentaire